poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział VI

3 komentarze:

Asia obudziła się pierwsza o 7.20. Czuła się wypoczęta. Wyszła na balkon i wciągnęła do płuc świeże, londyńskie powietrze. Zapomniała wieczorem zadzwonić do mamy, więc zrobiła to teraz. Wykręciła numer i po 3 sygnałach usłyszała mamę. Rozmawiały 10 minut. Potem poszła do pokoju Julii, ale ta spała bardzo mocno. Udała się po łazienki pod przysznic, a potem przebrała się w wygodne ubranie. Włosy związała w wysokiego kucyka. Wzięła telefon, słuchawki i wyszła z pokoju. Postanowiła pobiegać trochę. Wiedziała, że Jula będzie spała jeszcze conajmniej godzinę, bo była typem śpiocha. Było dosyć ciepło i słonecznie jak na Londyn. Poszła do pobliskiego parku. Usiadła na ławeczce, niedaleko fontanny.  
-Mogę się dosiąść?-zapytał ktoś niskim głosem.                  
Spojrzała w górę i zobaczyła nikogo innego jak Nathana.
-Tak, siadaj. Co tutaj robisz, tak wcześnie?  
-Ja, przychodzę tutaj pisać piosenki. Tu mam wenę. Dokładnie na tej ławce. A ty, co tu robisz?
-Spacerowałam i postanowiłam sobie usiąść na chwilkę.      
-Lubisz sporty.-bardziej oznajmił niż zapytał-I jak? Podekscytowana jutrzejszym koncertem?
-Tak, raczej tak...  
-Chcesz, możecie przyjść wcześniej. Załatwię, żeby ochroniarz was wpuścił. Robimy próbę dżwięku, więc i tak wpuścimy parę osób.  
-Spoko, dzięki. -uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła.  
-Ja chyba pójdę zjeść śniadanie, chesz mi pomóc?  
-Ty chcesz ze mną zjeść jakiś posiłek?
-Tak, a ty ze mną nie?    
-Żartujesz? Pewnie, że chcę, ale nie wiem, co z moją przyjaciółką...  
-To zadzwoń po nią. Niech przyjdzie do restauracji Texture za 20 minut.-powiedział i szeroko się uśmiechnął.  
Asia odeszła na parę kroków i wykręciła numer do przyjaciółki.        
-Gdzie ty jesteś? Wstałam, latam, szukam cię po całym apartamencie, a ciebie nie ma. -awanturowała się Jula.  
-Cicho bądź. Poszłam pospacerować, bo spałaś. Nie ważne. Ubieraj się szybko i za 20 minut bądź w restauracji Texture. Będę tam na ciebie czekać.
-Ale, o co chodzi?  
-Dowiesz się jak przyjedziesz, szybko.- odpowiedziała i rozłączyła się.  
Telefon włożyła do kieszeni i wróciła do Nathan'a.
-No to załatwione. Możemy już tam iść? Wolałabym na nią czekać na miejscu.-oznajmiła bez najmiejszego skrępowania, aż ją to zdziwiło.    
-Tak, chodźmy.    
Wstali z ławki i skierowali się do wyznaczonego celu. Byli tam po 10 minutach, co oznaczało, że zostało im drugie tyle do przybycia Julki. Zajęli miejsca koło okna, żeby ją widzieć na wszelki wypadek i kontynuowali rozmowę. W swoim towarzystwie czuli się bardzo swobodnie. Rozmawiali i śmiali się jakby byli przyjaciółmi od zawsze. A tym czasem znali się jakieś 3 godziny.
-Czy to nie dziwne, że zachowujemy się tak swobodnie będąc w swoim towarzystwie?-zapytała Aśka.
-Tak. W sumie, tak. Zwykle nie mam takiej ufności wobec ludzi, a tymczasem przy tobie czuję się jakbyś była moją starą znajomą.
-Mam tak samo. Rozmawia mi się z tobą jakbyśmy znali się od zawsze.
W tym momencie przerwali rozmowę, bo przez okno Asia zobaczyła, że zbliża się Julia i do niej pomachała. Nathan siedział w takim miejscu, że nie było go widać z miejsca Julki. Weszła do restauracji i spokojnie podeszła do Aśki.
-Kogo, ona już poderwała? Dopiero jesteśmy tu drugi dzień...- westchnęła cicho, kiedy zobaczyła, że przy stoliku siedzi jakiś chłopak.
Dopiero, gdy zobaczyła, że to Nathan, nie mogła nic wydusić. Joanna wstała i przedstawiła ich sobie oraz dyskretie kopnęła Julę w kostkę.
-O matko. -powiedziała po chwili, gdy się "ocknęła"- Cześć jestem Jula...    
-Hej, Nathan. Słyszałem, że jesteś najlepszą przyjaciółką Asi i jesteście tu na wakcjach.- kiedy to powiedział obdarował nas jednym ze swoich nieziemskich uśmiechów.
-Tak, przyjechałyśmy tu na 2 tygodnie.
-Ooo, to krótko...-kiedy to mówił trochę się jakby zasmucił, co wbrew pozorom ucieszyło dziewczyny.
-Niestety. My też żałujemy.
-Musicie ten czas wykorzystać w 100%. Jeśli chcecie mogę Wam dzisiaj pokazać Londyn.  
-Co prawda, wczoraj już zwiedzałyśmy, ale możemy jeszcze raz. -wtrąciła się Asia.
-To jak? Jemy i ruszamy w drogę? Dzisiaj mam akurat wolne.      
-Tak, ja zamówiłam sałatkę, a ty co zamówisz Jula? -zapytała dziewczyna.    
-Może być to samo.    
-To ja pójdę zamówić. -powiedział Nathan i ruszył do kasy.    
-Kobito! Weź się opanuj to jest normalny chłopak! Normalny, sławny chłopak... Zachowujesz się jakby był jakimś bogiem.- Aśka robiła wyrzuty przyjaciółce. (rozmaiwały po polsku)    
-A nie jest?  
-Nie, nie jest. Jest bardzo miły, pomocny, uczynny, śliczny...-rozmarzyła się. - Ale nie jest bogiem.  
-Dobra, cicho idzie tu. -uciszyła koleżankę, kiedy zobaczyła, że do stolika podchodzi Nathan.  
-No, to co? Nie rozumie nas.        
-Też byś chciała, żeby ktoś przy tobie gadał w innym języku?  
-No w sumie...    
-Rozmawiacie po polsku? -wtrącił się Nathan i usiadł obok Joanny-Bo angielski to to raczej nie jest.
-Tak... Przepraszam-Aśka się nieco speszyła.
-Nie ma sprawy. - obdarzył ją po raz kolejny swoim boskim uśmiechem. - Chętnie się pouczę tego języka. Jak jest lubię cię po polsku? (wiem, że to dziwnie wyglada, ale nie będę Wam pisać ich rozmowy po angielsku :D)        
-Lubię cię.  
-Hmmm. Lube Cie, i jak dobrze?
-Tak, prawie świetnie. -dziewczyny się roześmiały jednocześnie.  
Zajęli się rozmową na różne tematu, głównie, o chłopakach, jacy są, czym się interesują itp.  Po 10 minutach musieli przerwać rozmowę, bo do stolika podeszła kelnerka z tacą. Podała zamówienie najpierw dziewczynom, a kiedy podawała Nathanowi danie piersi o mało jej nie wypdały z ogromnego dekoltu. Obdarzyła go swoim "boskim" uśmiechem, który według paczki znajomych był raczej śmieszny, bo nie mogli ukryć tego, że ick kąciki ust się unoszą w górę. Zrobiła skwaszoną minę i wróciła za ladę. Trójka znajomych wybuchła śmiechem. Od razu zabrali się do jedzenia. Dania bardzo im smakowały. Po 15 minutach znowu przybyła kelnerka, ale tym razem nie adorowała już Nathana.
-Poproszę rachunek.-powiedział do niej.        
Po chwili dostali go. Kwota nie była duża. Nath wyjął portfel i zaczął odliczać pieniądze. To samo robiły dziewczyny.
-Ej, no nie wygłupiajcie się. Ja zapłacę. - odprał, kiedy zobaczył, co robią przyjaciółki.
-Nie trzeba... Mamy pieniądze. - Asia nie lubiła, kiedy ktoś za nią płacił.    
-Zrobicie mi przykrość, jeśli nie pozwolicie mi zapłacić za siebie. - odpowiedział z miną zbitego szczeniaczka.  
-Dobra Nath, niech ci będzie. Płacisz za nas. Koniec kropka. - wtrąciła się Julka.  
Położył odliczone pieniądze wraz z niewielkim napiwkiem. Zabrali swoje rzeczy i wyszli.
-To gdzie idziemy? - zapytał chłopak.    
-Może...- w tym momencie przerwała, bo do Nathan'a podbiegła grupka dziewczyn i zaczęły piszczeć jak głupie.
-Poczekajcie sekundkę.-puścił oczko do Asi i Juli. Rozdał autografy, zrobił sobie zdjęcia z fankami i porozmawiał przez około 5 minut. Pożegnał się, dał każdej z nich całusa w policzek i odszedł razem ze swoimi nowymi znajomymi. -Przepraszam was za to.        
-Nie ma sprawy, rozumiemy. Jesteś przecież sławny. - uśmiechnęły się jednocześnie.    
-Tak, niestety, ale to miłe, że mogę uszczęśliwiać te i inne dziewczyny. To, gdzie idziemy? Powtórzę pytanie.
-Może, po prostu pospacerujmy po ulicach? Może dasz szczęście większej ilości fanek?
-Może... To okej, chodźmy na spacerek.  
Chodzili tak po mieście, śmiejąc się, rozmawiając, popychając wzajemnie jak grupka  starych, dobrych przyjaciół. Po jakiś trzech godzinach zachmurzyło się.
-Ooo. Nie dobrze, chyba będzie padać. Trzeba wracać do domu, nie mamy parasolek.-powiedziała Aś.
-Niestety, mogę was odprowadzić?-zapytał Nathan.      
-Pewnie, jeśli tylko chcesz.        
Droga do hotelu nie była długa. Po piętnastu minutach stali już przed wejściem.    
-No, to my już pójdziemy. -rzekła Jula.
-Okej... Zaraz! Dacie mi swój numer telefonu?        
-Hmmm. Z reguły nie dajemy numerów telefonu nowo poznanym osobobom, ale chyba zrobimy od tej zasady wyjątek. Co Ty na to Julka? -zapytała Aśka.  
-W sumie, czemu nie. -zgodziła się.  
-Daj telefon. -powiedziała Joanna do Nath'a.    
Wstukała swój numer telefonu i zapisała, a potem podała Julce, która zrobiła to samo, po czym oddała sprzęt właścicielowi. Pocałowali się w policzki na pożegnanie i każdy poszedł w swoją stronę. Dziewczyny poszły do swojego pokoju i w tym momencie lunął deszcz.        
-Biedny BabyNath... Zaczęło padać. -powiedziała Aśka stojąc przy oknie.
-Ej, ale ja kurde głupia jestem. Dałam mu swój numer telefonu, ale jego to już nie wzięłam. -odpowiedziała przyjaciółka.
-Ja nie jestem głupia. -mówiła śmiejąc się i grzebiąc w telefonie.    
-Skąd masz jego numer?    
-Jak to skąd? Ty to serio coś dzisiaj nie bardzo rozumiesz. Zadzwoniłam z jego telefonu na swój i bam. Mam.  
-Ojejku, daj mi... Nie wpadłam na to... Byłam zbyt przejęta tym, że go poznałam... Ojejku,a jutro poznamy wszystkich! Nie mogę się doczekać.  
-Nie dam ci! Może jutro, po koncercie, a ty może dostaniesz numer Jay'a... Kto wie?  
-Mam nadzieję.      
-Okej, nie tak dawno jadłyśmy śniadanie, a ja już głodna jestem. Idziemy do restauracji na dole?
-Dobra, tylko zwiążę włosy. -podeszła do lustra, zrobiła co miała i wyszły z pokoju.    
Na obiad zjadły spahgetti. Potem wróciły do apartamentu.    
-Ty... Co my jutro założymy na ten koncert?    
-Ja założę jeansowe rurki, białe convery, jakąś bokserkę, bejsbolówkę i oczywiście full cap'a, bo po co go kupiłam. Tyle, że na moim jest napisane Girlfriend, a na tym, którego dam Nathanowi Boyfriend. Jeśli go założy to będę najszczęśliwsza na świecie. -wystawiła język.
-Ja założę... Też conversy, tylko czarne... Białe rurki i jakąś koszulkę XXL i do tego moją ukochaną bluzę.
Tak rozmawiały przez kilka godzin, potem obejrzały telewizję. Zbliżała się 21.30. Najpierw do łazienki poszła Jula, a potem Asia. O 22.00 leżały już w łóżkach. Sen zmożył je bardzo szybko, chciały, aby tak było, bo nie mogły się doczekać jutrzejszego dnia.                

To jeszcze nie jest długość rozdziału, o jaką mi chodziło. Chcę pisać dłuższe.
Pisany przy:
Cher Lloyd ft, Becky G-Oath        
Wstawiany przy:
One Dierction-Gotta Be You Jay zaraziłeś mnie <3

P.S. Ewentualne błędy poprawię potem, gdyż teraz nie mam na to czasu :)
Zapraszam do komentowania. ;)