czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział V

10 komentarzy:

Budzik obudził Asię o 5.30. Czuła się o wiele lepiej, ale zmierzyła temeperaturę na wszelki wypadek.    
-36.7, jest dobrze - powiedziała sama do siebie.        
Wstała i poszła do łazienki się przyszykować. Zajęło jej to 20 minut. Zebrała ostatnią resztę kosmetyków i wrzuciła do kosmetyczki,a potem do walizki. Była 6.00. Miała jeszcze godzinę. bo chciała być z Julią odpowiednio wcześnie na lotnisku. Miała czas na zjedzenie śniadania. Postanowiła, że postawi na coś lekkostrawnego, bo nie wiedziała jak na nią zadziała podróż. Rodzice krzątali się już po domu. Widać było, że są nieco zaniepokojeni. W końcu ich córcia wyjeżdżała na 2 tygodnie. Zbliżała się 6.45.
-Kochanie, twoje walizki są w twoim pokoju?-zapytał tata z troską.
-Tak, zaraz po nie pójdę.          
-Nie wygłupiaj się. Ja to zrobię.
-Cóż, rzeczy zapakowane, jedziemy na lotnisko. Julka też na pewno już jedzie.-oznajmiła Asia i pognała do samochodu.
Na lotnisku byli o 7.00 tak jak podejrzewali. Julia już czekała.    
-Aaaa, nie mogę się doczekać, aż będziemy w Londynie. -krzyczała Joanna.
-No, wiem. Ja też. Jezu, jeszcze idziemy na koncert The Wanted. Nie moge, uszczypnij mnie ja chyba śnię. Ała! -krzyknęła Jula, bo przed chwilą Aśka spełniła jej życznie.
-Dobrze dziewczynki, wy tu poczekajcie, a my załatwimy wszsystko, okej? -powiedziała mama Julki.  
-Dobrze! -krzyknęły razem dziewczyny.    
Usiadły w fotelach i rozmawiały o tym jak to wszystko tam będzie. Co będą robić w Londynie. Jak się ubiorą na koncert. Tak się wciągnęły, że nie zauważyły, kiedy minęło pół godziny. W głośnikach rozległ się głos, który nawoływał do tego, aby skierować się już do samolotu.
-No, cóż... Trzeba się pożegnać. -powiedziała Joanna i przytuliła rodziców. To samo zrobiła Julka.
-Tylko, dzwońcie do nas! -zawołali rodzice na pożegnanie.  
-Okej, do zobaczenia za 2 tygodnie!  
Skierowały się do samolotu. Zajęły wygodne miejsca. Włożyły słuchawki w uszy i odpłynęły. Kiedy samolot był już w powietrzu, ktoś poklepał Asię w ramię. Wyjęła słuchawkę z ucha i wyłączyła muzykę.
-Przepraszam, która jest godzina? -zapytał pewien młody chłopakak po angielsku.  
-Jest 8.15. -odpowiedziała uprzejmie.          
-Dziękuję. Mogę się zapytać czego słuchałaś?
-Pewnie. Słuchałam Adele- Someone Like You. Piękna piosenka.
-Tak, to prawda. Ma piękny głos.
-Masz rację. Chciałabym mieć taki.
-Widziałaś kiedyś Adele na żywo?
-Niestety, nie. A ty?              
-Ciężko by mi było jej nie widzieć -powiedział wyraźnie rozbawiony.
-Jak to? Niezbyt rozumiem.
-Jestem Paul Blue Adkins.
-Skądś znam to nazwisko... Zaraz, zaraz. Takie samo nazwisko jak Adele! Zbieżność?
-Nie, nie. Jestem jej starszym bratem.    
-Wow, fajną masz siostrę.            
-Dzięki. A teraz przepraszam, ale muszę zadzwonić.
-Pewnie. To ja wracam do słuchania. -powiedziała Asia i włożyła słuchawki spowrotem do uszu.
Samolot wylądawał po godzinie lotu. Dziewczyny były zupełnie same w obcym miejscu. Zabrały bagaże i poszły na postój taksówek. Pokazały adres hotelu kierowcy i już po 10 minutach były na miejscu. Ich apartament był śliczny. Miał 2 sypialnie, a w każdej duży, płaski telewizor, ogromny balkon z widokiem na Londyn oraz niewielki salonik z kanapą i stolikiem do kawy, a także aneks kuchenny. To wszystko wywołało u nich ogromne wrażenie. Szybko rozpakowały najpotrzebniejsze rzeczy i poszły się przebrać. Kiedy były gotowe, postanowiły, że pójdą do Starbucks'a na kawę. Zabrały telefony oraz portfele i pognały do wyznaczonego celu. Chłonęły wszystkie miejsca, które mijały całym swoim ciałem. Były tak szczęśliwe jak nigdy.  Kiedy dotarły do celu do Asi zadzwonił telefon, więc powiedziała do Julki, żeby poszła już kupić, a ona dojdzie. Dzwoniła mama. Aśka podała wszystkie niezbędne infoormcje i obiecała, że zadzwoni wieczorem. Schowała telefon do kieszeni i ruszyła do Juli. W tym czasie wpadł na nią jakiś chłopak i wylał  na nią całą zawartość swojego kubka.
-Jak leziesz?!-krzknęła zdenerwowana.
-O jezu, przepraszam. Nie zauważyłem cię.-tłumaczył się chłopak poprawiając full capa.  
-Nie, w sumie nic się nie stało. Ja też mogłam patrzeć przed siebie. -odparła, kiedy zobaczyła z kim rozmawia.
-Słuchaj, bardzo cię przepraszam.-ciągnął, podając jej chusteczkę.
-Dzięki.-wzięła i wytarła plamę, na szczęście miała bluzę w torbie, więc ją założyła i plamy nie było widać.
-Może, wyda ci się to dziwne, ale mogę wiedzieć jak masz na imię?
-Pewnie, Asia.  
-Asia, ładnie. Ja jestem Nathan. -powiedział i podał jej rękę jak prawdziwy gentelman.
-Wiem...- wyrwało jej się.    
-Znasz mnie? Wow. Ja niestety ciebie nie. -powiedział i uśmiechnął się tak jak Aśka widziała tylko w internecie.
-No, mnie to raczej nikt nie zna.
-Idziesz na nasz koncert za 2 dni?
-Tak, z przyjaciółką.
-Super, to do zobaczenia i jeszcze raz przepraszam. -pożegnał się i odszedł.
Za chwilę doszła Julka. Z dwiema kawami w dłoniach.
-Kto to był? -zapytała, ale Joanna jakby była poza zasięgiem. -Halo! Pytam się!
-To był... Nathan... -oparła oszołomiona.
-Co?! I nie zawołałaś mnie? I co taki ładny jak w internecie?  
-Ładniejszy. I nie uwieżysz. Powiedział mi do zobaczenia, bo mu powiedziałam, że idziemy na koncert!
-O matko! Nie, no to jest zbyt piękne. To teraz ja muszę poznać Jay'a.
-Koniecznie! Ja też chcę!        
-Nie! Ty już znasz Nath'a! Masz pij to. -podała kubek z kawą, a Asia na samo wspomnienie od razu się uśmiechnęła.
Tego dnia głównie zwiedzały Londyn. Big Ben, London Eye, Tower Bridge i inne miejsca zostały już zaliczone. Już 20.15. Dziewczyny były już zmęczone dzisiejszą podróżą oraz emocjami.  Kupiły po drodze bułki, masło i wędlinę, aby zrobić kolację. Wróciły do hotelu. Zjadły z apetetyem i rozeszły się do swoich sypialni. Pierwsza do łazienki poszła Jula, potem Aśka. Jeszcze porozmawiały z godzinę i poszły spać.
                                                                                                                                                         

Macie dzisiaj taki troszkę dłuższy. Wątek poznania brata Adele może niezbyt pasujący, ale obiecałam przyjacielowi, więc... A tak wgl, czy moglibyście zostawić mi jakiś komentarzyk? Miło mi je czytać, podnoszą mnie na duchu. Dzisiaj MOŻE wstawię jeszcze jeden rozdział. To zależy od tego jak bardzo grzeczny będzie mój braciszek.                                                                                                                    

                                                                                                                                                               

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział IV

Brak komentarzy:

Asia wstała jak zwykle koło 10. Nic jej się dzisiaj nie chciało. Jako, że dzisiaj miała zacząć się pakować, to nie mogła sobie pozwolic na zbyt długie leżenie w łóżku. Mimo to wstała tylko na chwilę po laptopa i wróciła pod kołdrę. Weszła na gadu-gadu. Nikogo nie było. Potem facebook, twitter, besty i inne strony tego pokroju. Codziennna rutyna. Skończyła o 12. Zmarnowała już pół dnia.        
-No cóż, trochę się zasiedziałam. Pora szorować do łazienki, śniadanie i pakowanie. - powiedziała i uśmiechnęła się do siebie.
Wyjęła z szafy ubrania i pognała wziąć prysznic. Poranna toaleta nigdy nie zajmowała jej dużo czasu, pół godziny góra. Dzisiaj było tak samo. Kiedy skończyła zeszła na dół, do kuchni. W lodówce znalazła masło, wędlinę, sałatę, pomidora, ogórka i szczypiorek. Mogły z tego wyjść idelane kanapki. Tak jak pomyślała, tak było. Pierwszy posiłek zjadła z wielkim apetytem. Zmyła po sobie naczynia jak miała to w zwyczaju i pognała na strych po walizkę. Wzięła ją i poszła do swojego pokoju. Zaczęła pakowanie od grubszych rzeczy, bo wiedziała, że w Polsce nie będą jej teraz potrzebne, bo były zapowiadane upały na najbliższe dni. Czyli schowała swetry, bluzy, kurtkę przeciwdeszczową. Samo to zajęło ponad połowę walizki, a gdzie jeszcze kosmetyki, ręczniki i letnie ubrania?    
-No, cóż, trzeba iść po jeszcze ze 2 walizki. -pognała po nie Asia.      
Pakowanie zajęło sporo miejsca i czasu. Zostawiła jednynie najpotrzebniejsze rzeczy, które  będą jej jeszcze potrzebne przed wyjazdem, takie jak kosmetyki. Po 3 godzinach była gotowa. Zeszła do kuchni zjeść obiad. Mama 2 dni temu zrobiła gołąbki, więc sobie je tylko odgrzała. Około godziny 17.30 postanowiła, że przejdzie się na spacer. Przebrała się w bardziej wyjściowe ubrania, uczesała włosy, wrzuciła telefon i portfel do torby, a klucze wzięła do ręki, aby zamknąć za sobą drzwi. Poszła na starówkę, bo dawno jej tam nie było. Dzisiaj poszła bez Julki, ponieważ dziewczyna miała cały dzisiejszy dzień zajęty. Spacerowała sobie spokojnie, słuchając muzyki. Zupełnie odpłynęła w krainę marzeń. Kiedy przebudziła się z tego 'snu', zobaczyła Maćka Musiała ze swoją dziewczyną, Aleksandrą Mazur. Wyglądali razem ślicznie. Patrzyli sie na siebie jakby nie widzieli świata poza sobą. Byli oddaleni od niej jakieś 150 metrów. Asia uwielbiała go, więc podeszła zapytać, czy mogła by sobie zrobić zdjęcie z nim.    
-Pewnie, nie ma sprawy.-odparł, bez zastanowienia.  
-Dzięki, wielkie. - odpowiedziała Aśka, kiedy sprawdziła efekt. Zdjęcie wyszło bardzo ładne.
-Nie masz za co dziękować. Nic mnie to nie kosztowało, a teraz przepraszam, ale musimy już iść.  
-Tak, rozumiem. -powiedziała i szczerze się uśmiechnęła.
Kiedy już byli się oddalili. Joasia ponownie sprawdziła zdjęcie, wyszło bardzo ładne. Robiło się już późno, a Joanna miała jeszcze kupić coś do jedzenia po  drodze jak będzie wracała, więc skierowała się do domu. Kiedy zróciła, rozpakowała zakupy i zrobiła kolację całej rodzinie. Wszyscy zjedli ją ze smakiem.
-Dziękuję, córciu. Było przepyszne. To może ja pozmywam? - zaoferowała się mama.    
-Nie, mamo. Nie trzeba, poradzę sobie. -Asia podeszła i cmoknęła mamę w policzek.
Dzień jej minął dosyć szybko, ponieważ dużo dzisiaj robiła. W ten oto sposób, bardzo szybko zbliżała się do wymarzonego dnia wyjazdu.                                                                                                        

***

Asia obudziła się dziś wyjątkowo późno, bo o 11. Nie czuła się najlepiej, miała lekko podwyższoną temperaturę i bolała ją głowa. Powiedziała o tym mamie. A ta przyniosła jej leki na zbicie temperatury.
-Mamo, nie mogę się rozchorować. Jutro o 8.00 mamy samolot. - żaliła się dziewczyna.        
-Nie martw się, weź tę tabletkę i leż pod kocem. Przyniosę Ci gorącej herbaty. To pomoże.          
 Jak rodzicielka kazała, tak Joanna zrobiła. Nie miała zamiaru lecieć chora albo odwoływać wyjazdu, co nie wchoddziło z grę. Przeleżała cały dzień w łóżku, a wieczorem, kiedy poczuła się nieco lepiej, dokończyła pakowanie.            


Wiem, wiem jesteście na mnie wściekli. Nie dawałam rozdziału bardzo długo, a teraz taki krótki. Już się tłumaczę. Najpierw byłam 2 tygodnie nad morzem. Potem 5 dni chora (jakiś wirus zaatakował mój żołądek). Potem, cóż brak weny, który widać po tym rozdziale, ale teraz będzie lepiej, mówię Wam. Tak czy siak przed rozpoczęciem roku szkolnego postaram się dodać jeszcze z 5 rozdziałów. :) Mam nadzieję, że wpadniecie jeszcze na mojego bloga ;)